Wreszcie! Drugi trener pomaga mi w zajęciach z najmłodszymi. Pomoc asystenta ułatwi mi pracę, a dzieciaki na tym tylko skorzystają. Warunki treningu mam iście królewskie – Orlik, 25 piłek, drabinki koordynacyjne, pachołki, talerzyki etc. W łódzkich szkołach możemy tylko pomarzyć o takich warunkach. Dwóch nauczycieli prowadzących lekcję wychowania fizycznego? W polskich szkolnictwie to mission impossible. Wiem, wiem – treningi w prywatnej szkółce to inna para kaloszy, jednak zawsze powinniśmy dąrzyć do ideału, prawda?
W najlepszych szkółkach piłkarskich, treningi prowadzone są przez minimum 2-3 trenerów. W portugalskim szkółkach liczba trenerów jest nawet kilkukrotnie większa (6-7 trenerów na 40 ćwiczących). W naszych realiach, nadal jeden trener musi prowadzić zajęcia w grupie liczącej powyżej 20 osób. Nie oszukujmy się, nawet jak prowadzący przygotuje się merytorycznie i metodycznie do treningu, TO NIE JEST w stanie przeprowadzić efektywnego treningu. Nie ma możliwości, aby każdemu dziecku poświęcić tyle samo czasu, skorygować błędy, pochwalić, motywować. Teraz wyobraźcie sobie prowadzić zajęcia z 25 przedszkolaków? Oczywiście, mogę przeprowadzić trening, ale jakim kosztem? Po godzinie zajęć z maluchami jestem bardziej zmęczony niż po 3-4 lekcjach w szkole. To zupełnie inna praca, wymaga o wiele więcej pomysłowości, kreatywności niż praca z dziećmi z podstawówki.
W sezonie orlikowym zapisuje się bardzo duża ilość maluchów na moje treningi. 16-tu niewyżytych przedszkolaków na zajęciach daje mi popalić. Rekord frekwencji to 23 maluchów – sam musiałem ogarnąć wszystko, na domiar złego wiele maluchów przyszło po raz pierwszy, do końca nie wiedzieli o co chodzi i po co tu przyszli:) A rodzice przychodzą z maluszkami, które… ledwo chodzą. Życie. Dlaczego tak ważna jest obecność dwóch trenerów:
- co dwie głowy, to nie jedna (Afryki nie odkryłem)
- lepsza organizacja treningu (jeden trener tłumaczy/prowadzi zajęcia), drugi przygotowuje sprzęt etc
- efektywniejszy trening. Można podzielić maluchów na dwie grupy – mniej i bardziej zaawansowaną.
- indywidualizacja treningu, każdemu dziecku możemy poświęcić więcej czasu
- nowe, kreatywne ćwiczenia z udziałem dwóch prowadzących
Nie wyobrażam sobie, aby jeden trener prowadził trening w formie obwodowych stacji. Jeszcze raz powtarzam, dla chcącego nie ma nic trudnego – tylko jakim kosztem? W przypadku treningu w formie stacji, jeden trener obserwuje stację nr 1,2 a drugi stację nr 3,4. Dwóch trenerów musi prowadzić trening w oparciu o małe gry. Chyba, że macie do pomocy rodziców, którzy pomogą w sędziowaniu. Nie zawsze są obiektywni, ale lepsza taka pomoc niż żadna.
Zobacz koniecznie: Trening piłki nożnej – obwód stacyjny dla dzieci U12
Czy trener+asystent=efektywny trening? Nie, niekoniecznie. Może być konflikt interesów, inna wizja budowania zespołu. Przez jakiś czas współpracowałem z trenerem, którego praca nijak miała się do moich standardów, mojej wizji treningów. Każdy trening był dla mnie istną męczarnią. Zrezygnowałem.
Rozproszona jest odpowiedzialność, asystent liczy na trenera, a ten wiedząc że może liczyć na pomoc, nie przygotowuje się do zajęć. Nie mówie, że tak jest, ale nie jest to nieprawdopodobny scenariusz. Często widziałem, jak dwóch trenerów zamiast korygować błedy swoich zawodników, rozmawiali w najlepsze. Wątpię, że na tematy treningowe, ale mogę się mylić. Kogo rozliczać, za brak postępów dziecka? Trenera? Asystenta? Trenera i Asystenta?
Tak, jestem za tym, aby zawsze trening prowadziło minimum dwóch trenerów. Mam takie szczęście, że drugi trener ma podobne poglądy, wizję treningu, więc razem dobrze uzupełniamy się podczas zajęć. Życzę Wam, abyście mieli taki sam komfort pracy:)