Kilka tygodni temu zakończył się/został zawieszony strajk nauczycieli. Po kilkunastu dniach protestu wróciliśmy do szkolnej rzeczywistości. Niektórzy z podniesioną głową, inni sfrustrowani decyzją ZNP o zawieszeniu strajku, jeszcze inni całkowicie zdemotywowani do dalszej pracy. Jedno jest pewne – nikt nie przeszedł obojętnie obok strajku, każdy z nas w jakimś tam stopniu odczuł moc, a zarazem niemoc strajku.
Zawieszenie strajku to porażka. Porażka całego polskiego szkolnictwa. To jest ostatni wpis, w którym podejmuję temat strajku nauczycieli. The end.
Kilka tygodni później…
Koniec maja. Kilka tygodni później. Czy coś się zmieniło w polskiej szkole? A może wszystko jest po staremu? Za chwilkę spróbuję odpowiedzieć, ale… pamiętajmy, że każdy z nas pracuje w innych warunkach, szkołach, otoczony jest różnym środowiskiem. Zdaję sobie z tego sprawę, że w innych szkołach mogły zajść znaczące zmiany (np. stosunek uczniów, rodziców o nauczycieli), moja opinia opiera się tylko i wyłącznie na spostrzeżeniach po powrocie do mojej szkoły. Jeśli macie inne odczucia, przemyślenia o strajku – śmiało piszcie w komentarzach lub bezpośrednio do mnie na mejla.
NIC. Przyznam szczerze, że po strajku moja motywacja do pracy w szkole spadła praktycznie do zera. Nic mi się nie chciało, odpuściłem, byłem zmęczony. Ale czym, Pietrek? Przecież strajkowałeś! Moi znajomi, rodzina myśleli że siedzę w domu i oglądam IV sezon „Opowieści Podręcznej”. Z lekka było zdziwko, kiedy dowiedzieli się że muszę być w szkole w godzinach mojej pracy.
Podczas strajku dostałem podwójnie po tyłku, nie dość że miliony monet przepadły, to jeszcze (przed strajkiem) dostałem szkolnego newsa, że godzin dla mnie nie będzie (likwidacja klas, i takie tam). Nie ukrywam, ciężko było mi się zmobilizować. Z drugiej strony, mogłem przyspieszyć pracę nad moją nową książką „90 gier i zabaw ruchowych z piłką”. Nie lubię siedzieć przy kawce w pokoju nauczycielskim, zaszyłem się w drugim świetlicy i po cichutku pracowałem. Pisarz miłości, jest pozytyw 🙂
Pierwszy dzień po strajku to była jedna wielka niewiadoma. Nie wiedziałem, czego się spodziewać po sobie, uczniach, innych nauczycielach. Przez cały kwiecień byłem negatywnie nakręcony, obserwowałem profile na FB – ZNP, Nauczyciele Razem, Nauczyciele strajkujący etc. Czytałem komentarze nauczycieli oraz ludzi, którzy nie mieli nigdy nic wspólnego z pracą w szkole, ale swoje zdanie wyrazić musieli. Wolny kraj. Dobrze, że odpuściłem sobie oglądanie TV. Gdzieś te wszystkie wydarzenia zabrały mi ochotę na pracę z dzieciakami, jakość moich zajęć ruchowych drastycznie spadła. Decyzję o zawieszeniu strajku przyjąłem… nie, nie przyjąłem. Byłem wściekły. Było mi autentycznie smutno, patrząc jak nasz rząd „załatwia” nauczycieli. Dla części z nas, był to kulminacyjny moment, żeby powiedzieć – dość, już nie chcę pracować w szkole. Czy mnie też dopadły podobne myśli? Tak, cały czas o tym myślę, zastanawiam się czy szkoła to jest właściwe miejsce dla mnie… I chyba nie jestem w tym sam…
Czy strajk nauczycieli był jedynym rozwiązaniem?
Szczerze, nie spodziewałem się takie zrywu, zjednoczenia całej naszej grupy zawodowej. Od zawsze byliśmy traktowani jako ludzie wiecznie narzekający, ale nie podejmujący żadnych działań. To się zmieniło! Zdecydowana większość nauczycieli przystąpiła do strajku, wiedząc że za ten okres nie otrzyma wynagrodzenia. 2 maja otrzymałem wynagrodzenie na łączna kwotę 624 zł. Mogłem poszaleć na majówce. Żeby nie było – nie narzekam, wiedziałem na co się piszę, z pełną odpowiedzialnością. Zresztą, samorządy zobowiązały się wypłacić pieniądze za okres strajku w postaci dodatku motywacyjnego. Pozytyw. I przyznanie się do porażki.
Myślałem, że część nauczycieli wyłamie się podczas strajku, ale nic z tego! Wszyscy (prawie) byliśmy zjednoczeni do końca protestu, który przyszedł tak niespodziewanie, że aż trudno było w to uwierzyć. Moment ogłoszenia zawieszenia strajku był dla mnie ciosem, po którym kilka dni nie mogłem się pozbierać. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy strajk w takiej formie miał sens. Do dzisiaj nie znam odpowiedzi. Z jednej strony zjednoczył całą grupę zawodową, z drugiej strony nasze postulaty nie zostały spełnione nawet w najmniejszym stopniu. Zostaliśmy na lodzie. Goli i (nie)wesoli. Ale zjednoczeni. To takie szlachetne. Śmiać się czy płakać?
Zobacz również:
Ile powinien zarabiać polski nauczyciel?
Co się zmieniło od zawieszenia strajku?
NIC. Minęło kilka tygodni od zawieszania strajku, emocje powoli opadają, czas na powrót do normalnej pracy. Koniec roku szkolnego to zawsze natłok obowiązków, stos niepotrzebnych dokumentów do wypełnienia (tylko pozazdrościć wychowawcom!). Echa strajku powoli milkną, co jakiś czas w kuluarach mówi się o strajku włoskim i… nic poza tym. Większość nauczycieli wróciło w wir pracy. W końcu trzeba nadrobić zaległości z dokumentacją szkolną, przeprowadzić zaległe konkursy, przygotować się do wystawienia ocen. Wszystko trzeba zrobić na wczoraj. Istny pożar w Pontipandi. Tylko brakuje Strażaka Sama do kompletu.
Nie spędzam za dużo czasu w pokoju nauczycielskim, ale jeśli już jestem, to temat strajku praktycznie nie istnieje. Chyba nie tylko ze mnie uszło powietrze…
NIC. Życie toczy się dalej, nie zauważyłem różnicy w zachowaniu uczniów przed i po strajku. Najzwyczajniej w świecie byłem ciekaw ich reakcji. Czy będą się z nas śmiali, wytykali palcami? A może strajk spowoduje, że dzieciaki nabiorą większego szacunku do nauczycieli, w końcu pokazaliśmy, że chcemy walczyć o swoje? Chyba się rozmarzyłem, bo absolutnie NIC się nie wydarzyło.
Osobiście nie otrzymałem żadnego głosu poparcia ze strony rodziców, uczniów, środowiska. Nikt też nie wyśmiewał decyzji o zawieszeniu strajku. Nic się nie zmieniło. Szkoła funkcjonuje tak jak przed strajkiem, wszyscy działają na pełnych obrotach, tak jakby nic się nie wydarzyło. Czy to oznaka pogodzenia z porażką?
Myślę o sobie. Nigdy nie byłem asem z matematyki, ale od zawsze potrafię liczyć. Pierwszym krokiem po zawieszeniu strajku było „odlajkowanie” wszystkich stron, grup, profili na FB, które 24h/dobę podejmowały temat strajku. Dzień w dzień, przez cały kwiecień, na tablicy FB miałem kilkadziesiąt postów związanych tylko i wyłącznie z protestem nauczycieli. Nic dziwnego, że tak się negatywnie nakręciłem, całkowicie wbrew sobie. Osiwiałem do reszty. Czy próbuję się odciąć od strajku, ZNP? W pewnym stopniu tak, z czysto egoistycznego punktu widzenia. Znam siebie, jestem świadomy swojego charakteru i wiem, że skupienie się na negatywach, ciągłe nakręcanie się, źle wpływa na jakość mojej pracy. I nie tylko.
Co dalej z pracą w szkole?
Wielokrotnie na blogu pisałem, że gdybym nie mógł połączyć pracy w szkole z treningami w klubie to już dawno szukałbym innego zawodu. W moim przypadku szkoła-klub -blog to połączone naczynia w prawidłowo funkcjonującym organizmie. Osobno każdy element nie ma prawa bytu. Sama praca w szkole nie wystarczy na godnie życie, ba, ledwo starcza na opłacenie rachunków, zwłaszcza dla rodziny z dzieckiem. Praca nauczyciela to nie misja (misja to jest w grze komputerowej), to ciężki zawód, który powinien być godnie wynagradzany.
Po 8 latach pracy w szkole mam 2k na rękę, dlatego każdą chwilę wykorzystuje na inne sprawy niezwiązane ze szkołą, a przynoszące wymierne korzyści. Szkoda mi czasu i chęci na wypełnianie dokumentów szkolnych, wszystko oddaje na ostatnią chwilę. Jestem w pełni świadomy, że mam opóźnienia, ale inaczej się nie da. Zawsze są papiery, dokumenty, które trzeba wypełnić na wczoraj. Chyba, że wszystko robisz na bieżąco, wypełniasz papierzyska po godzinach. Tylko pogratulować sumienności. Podchodzę do życia praktycznie, niestety, samą pasją rachunków nie zapłacisz.
Na dzień dzisiejszy zostaję w szkole, ale sytuacja jest dynamiczna, pierwszy raz od dawien dawna rozważam poważnie zmianę zawodu. Czas pokaże.
Czy strajk nauczycieli we wrześniu ma sens?
Nie wiem. Nawet nie wiem, czy będę pracował w szkole ? W kwietniu była jedyna szansa na ugranie czegokolwiek. Zostaliśmy z niczym. Drugiego takiego zrywu nie będzie, chyba że wierzycie w cud. Z drugiej strony, nawet najwięksi optymiści nie wierzyli w awans Liverpoolu do finału Ligi Mistrzów. Wiec czemu nie? Może się uda? Póki co, jestem pesymistą.
Jeśli chcesz się podzielić swoją opinią „na chłodno” o strajku to śmiało pisz w komentarzu lub na mejla.
Jeśli podoba Ci się wpis to polajkuj, udostępnij dalej, niech idzie w świat.